
Dość już strzelania do Niemców i Japończyków w grach dotyczących II wojny światowej ! Sędziwy Sky Destroyer kładzie temu kres. Gra z roku 1985 wydana przez Taito Corporation na stale zagościła w pamięci konsolowiczów. Czy to dlatego że można było w nią zagrać na sławnej składance 168 in 1 ? Czy ta gra jest po prostu dobra ?
Wcielamy się w pilota japońskiego samolotu uzbrojonego w karabiny maszynowe i torpedy. Naszymi przeciwnikami sa amerykańskie samoloty myśliwskie, które pojawiają się w dwu kolorach, niebieskim i czerwonym. Jest ich całkiem dużo, w zależności od dystansu z jakiego do nich strzelamy, albo wybuchają, albo spadają i wybuchają(wbrew pozorom, ładnie to wygląda i daje dużo zadowolenia). Co pewien czas na dość dużej wysokości pojawia się cięzki bombowiec, B-24 Liberator, którego strącenie, nie jest już takie łatwe. Należy bowiem ustrzelić jego wszystkie cztery silniki, na dodatek mamy na to mało czasu.
A po co nam torpedy ? Okazuje się, że panowie z Taito wpadli na genialny pomysł i oprócz przeciwników latających, zaoferowali nam także nawodne cele. Co jakiś czas wynurza się łódź podwodna, która prowadzi ostrzał, poruszając się dość szybko. Na horyzoncie za to pojawiają się czasami lotniskowce amerykańskie, nie strzelające co prawda, ale trudniejsze w trafieniu ze względu na odległość.
Aby zakończyć misję należy dolecieć do wyspy na której znajdują się działa przeciwlotnicze i zniszczyć ja za pomocą torped. Co jest dalej ? Nie wiem, ale znając życie, takie same etapy zapętlone elegancko.
Misje wykonujemy w dzień, wieczór i noc, co wpływa na widoczność wrogów. Nasz samolot może być trafiony w jedno lub dwa skrzydła, co nie kończy się od razu wybuchem, tylko powolnym upadkiem do morza, co lepsi gracze byli w stanie jeszcze zestrzelić łódź podwodną lub statek przed utonięciem.
Dźwięk jest całkiem w porządku, melodyjka w menu i na początku misji nie odrzuca. Podczas lotu natomiast słychać przyjemny dźwięk silnika i strzałów. Im wyżej wznosimy się, tym wyższe obroty uzyskuje silnik i zmienia się jego ton. Plusk i dźwięk spadającej torpedy też stoi na wysokim poziomie.
Reasumując, gra to kawał dobrej zabawy, szczególnie dla fanów oldschoolowego latania. W sam raz na kilkanaście minut, dolecenie do wyspy i oddanie pada komuś innemu. Grafika trzyma poziom, dźwięk nie odrzuca. Polecam !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz